poniedziałek, 16 maja 2016

O przyjaźni



   Były kiedyś czasy, gdy nie zastanawiałam  się nad przyjaźnią. Tak się składało, że zawsze miałam  tzw. najlepszą przyjaciółkę. W podstawówce miałam dwie, nasze drogi rozeszły się jednak. Wyjechały daleko, kontakt z czasem się urwał. Noszę je nadal w sercu i wiem, że gdyby zawitały w moje progi byłoby jak dawniej.
 W liceum zyskałam jeszcze jedną przyjaciółkę, prawdziwą perłę, którą kochałam i kocham do dzisiaj jak siostrę. Czasami nie widzimy się po kilka miesięcy, ale to nic nie zmienia. Gdy się spotykamy jest tak, jakbyśmy wczoraj się widziały, pełne zrozumienie, wysłuchanie, wygadanie, pełna akceptacja. Mało kiedy czuje się coś takiego.  
Najbliższa jest mi jednak przyjaciółka z podwórka, z którą znamy się od dziecka. Mimo, że chodziłyśmy do innych szkół, mimo wyprowadzek i innych zdarzeń życiowych, nadal jest przy mnie. Mistrzyni słuchania, lojalności i wyrozumiałości, moja troskliwa ostoja, moja pokrewna dusza, moja przyjaciółka. Los był łaskawy i znów mieszkamy blisko siebie i jest pięknie.
One nie są na moje każde zawołanie, jednak gdy są potrzebne przylecą. Jak czasem zapomną o urodzinach, to się nie obrażam. Są dla mnie ważne, ciepło o nich myślę, niczego nie zazdroszczę i nigdy ich nie zawiodę.
Z nowymi przyjaźniami jest tak, że się nie tworzą,  nawet jak znajomość rozwija się świetnie, to potem umiera śmiercią naturalną. Każdy ma już tych swoich starych wypróbowanych przyjaciół i chyba nie zależy już mu na następnych. Sama nie wiem. Nie raz spotykam osoby, z którymi chętnie bym się zaprzyjaźniła, jest miło, a potem się urywa, a szkoda.
 

Pozdrawiam miłych czytelników (jeśli się jacyś w ogóle trafią):)

2 komentarze:

  1. Musisz być wyjątkową osobą skoro na swojej drodze spotkałaś tyle wyjątkowych kobiet. Pięknie napisane. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń