poniedziałek, 23 maja 2016

O tolerancji




   Gdańsk jest właśnie po marszu równości i wydarzenie to skłoniło mnie pewnych refleksji.  Po pierwsze nie mogę zrozumieć jak można w dwudziestym pierwszym wieku, w wielkim mieście, w demokratycznym państwie być przeciwko równości.   Przeciwnicy homoseksualistów, powinni zrozumieć , że bez znaczenia jest fakt, czy oni są za, czy przeciw. Homoseksualiści istnieją, chcą żyć, pracować, mieć rodziny i żaden sprzeciw tu nie pomoże. Trzeba się pogodzić z innością innych ludzi, można nie zwracać na nich uwagi, można mieć ich nawet gdzieś, ale nie można nikogo prześladować. Agresja części Polaków, zapewne też katolików jest dla mnie o tyle zastanawiająca, że religia ta mówi o miłości do bliźniego, przebaczaniu, dobru itd.
  Zawsze byłam bardzo empatyczna i nie trudno mi sobie wyobrazić sytuację, w której jestem dziewczynką, rosnę, dojrzewam, kochają mnie rodzice, mam rodzeństwo, koleżanki, kolegów i niby normalne życie. Dlaczego niby? Bo czuję jednak, że jestem inna. Mogę sobie wyobrazić także dzień, w którym uświadamiam sobie „straszną” prawdę o sobie - jestem homo. I co teraz? Jak powiem prawdę, to wszyscy mnie opuszczą? Czy mam udawać? Leczyć się? Grać narzuconą rolę i wyrzec się siebie? Nie chciałabym być w skórze tej dziewczyny, ale też nie umiałabym jej opuścić.
   Ludzie na ogół boją się tego, co inne i nieznane, choć zauważyłam, że bardziej boją się mężczyźni, to właśnie mężczyźni-ojcowie, wypierają się swoich homoseksualnych dzieci. Mogłabym zapytać: jakim trzeba być człowiekiem, żeby z takiego powodu opuścić własne dziecko? Nie zapytam, bo każdy z nas przynajmniej  raz  w życiu spotkał samotną kobietą z dzieckiem, gdzie ojca ani widu ani słychu i jeszcze alimentów nie płaci.  
  Przyznam, że agresja bojowników o heteroseksualne społeczeństwo mnie przeraża, nie rozumiem o co walczą. Czyżby chcieli unicestwienia, zamykania w więzieniach, wywiezienia na bezludną wyspę?
   Żyjmy i dajmy żyć innym:)

1 komentarz: